poniedziałek, 3 sierpnia 2020

La poêle.





Jednak przywieram do krawędzi, trzeba mnie obrócić, zalać wrzątkiem, porządnie doprowadzić do domu pod naporem czerwonych świateł. Gdzieniegdzie kwitnie jeszcze sam środek, lato złapane w palce jedną ręką, (d)ostrzegam ogrody, łamię ciszę metalowym prętem na zakręcie. Prędko, odkręcam i wcale nie chcę wracać. Otworzyły mnie te wieczory, na swój sposób upodobniły do chmur trącanych przez pierwsze powrotne samoloty. I gwi(a)zd(y). Czasem jeszcze tęsknota, ale częściej błąd przeszeptywany sobie między kondygnacjami. Nogi potknięte o półkolonie, płaczę w zmianę Wisły i rozstawu torów. Śnieg i dalekkie tramwaje. 
Co to za miesiąc i dlaczego tak szybko?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz