piątek, 23 stycznia 2015

Le séjour.


Ze ścian, jasnych, oblepionych drżącym śniegiem słów, odłamałam łuski, cokolwiek walecznie. Wy-starczy jeszcze Mi-l(i)czenie, mgliste i mleczne; nic się nie zmieniło; Art Nouveau kwitnie od ornamentów po akcenty na ostatniej sylabie; dokładnie pamiętam, choć nie wspominałam, od jak dawna trwa szorstka skóra, która schnie na nad-garstk,ach wszystkich, którzy obronili zimę przed wejściem w noc.
Not(r)uję, zbieram się do drogi zaginając rogi rękawiczek, nogi stołu(n), samochodowych wycieraczek; czasem płaczę, czasem plączę podstawowe (nie mam) pojęcia. Czas uciekł, teraz cichnie przestrzeń.
Nie przestanie.

sobota, 17 stycznia 2015

La moquette.




πάντα ρχει; rzeka to jedynie mniej stęsknione morze.
Skończył się dobrze. Dobrze, że się skończył. Poczu.łamanie w kościach i przestrzeniach między-. Sp(rowokowany )okojnym ubytkiem, senną transfuzją minął, mimo (od)setek znaków do(bił) brzegu szklanki z najcieńszego szkła. Odeszłam od z(i)my-słów utykając na prawą dłoń, w czarno-białej, ergo, szarej ciszy, (ot.war)tej (ran(n)a) we framugach, fugach, symfoniach i płytkach, powiekami pełnymi cudzych rzęs, spod których przychodzień.
No(c)stalgia g(i)nie się jeszcze, długa jak zacienione dworce, koleje, koleiny sennych płatków śniegu, topniejących w pół oddechu i szyb, i korytarzy wąskich od światła.
Niełatwo scalać rozsypany między miastami deszcz.
Nad dachem rosną gwiazdy. Oddycha
-j.