niedziela, 10 kwietnia 2022

Le ravivage.





Wyciągam wnioski spod sterty drobnych druków, nieistotnych a jednak przypisanych indeksom, oddanych (p)odnośnikom, ciężko wzdycham burząc kruchą konstrukcję z chmur i braku słów. Chciałabym uzyskać najbardziej osobisty z dowodów i skakać w nielogiczną odnowę od korzeni do gałęzi, bezterminową ważność i biomet(r)yczne z(a)bawienie, rozedrganie na granicy linii, której nie wolno przekraczać, nawet, a może zwłaszcza, gdy się ślizgamy, sami zaskoczeni obrotem (roz)praw. Po lewej stronie od wejścia, na wprost więzi do(rosłej) rozpiętości skrzydeł przemykam jedynie zmrużonym okiem, czasem skrzę się ściszonym głosem i sama nie wiem, dokąd zmierza światło, którym rozprzestrzeniam rebelie, łączę anomalie, nieubłaganie trę się o tęsknotę, zgniatam bladą, odzyskującą siłę rękę, wkładam między zawiasy i cierpliwie czekam, aż ktoś mi otworzy ranę (jak) na dłoni zwijam się w kłębek wracającej energii, zdrowia z odzysku, cierpienia z przyzwyczajenia. Cierpliwa jest i niska

niełaska, mdła pobudka.