czwartek, 25 marca 2021

Un soupir.

 







Duszę się bez skargi, w każdej niewygodzie można się rozgościć, z każdej nisz(cz)y wyłuskać światło w słupkach, można opaść w przeciąg(ane) bez akcentu, można skrzypieć w kostkach na świeżo wycyklinowanym parkiecie, można odświętnie ugrzęznąć w recyklingu i cykli(ni)cznie ulatywać w mrok, można, tylko dlaczego wart(k)o byłoby cokolwiek, skoro znowu, jak kulą w płot, jak grochem o ścianki żył, o tętnice, które nic a nic, idą w zaparte.r a na (s)piętrze(nie) brak, który wykiełkował z kilku szybkich kroków, dwóch par u.st(aw), korony drzew i deszczu.jesz(cze)

sny 

wtorek, 2 marca 2021

Le zénith.

 


Przegapiłam linię zmiany daty i krótkie tygodnie poszarpane na końcach, porządkuję, wiążę i zabliźniam, przemywam rany i przezywam przypadki wprost przez okno, od celownika do wołacza, od narzędnika do niewielkiej, czarnej krzynki, która do porządku przykłada do skóry zadrasnęła i rośnie, wycinając obce, niepokojące kształty, wyszłam c(i)ało na własne żądanie zobaczyłam jak rosną trawy pod kuchennym blatem, jak w cieple niewiarygodnie wczesnego słońca dostrzec można wyraźniej - ostrzę.

A nuż.