niedziela, 14 stycznia 2018

Los escaparates.


Nie(,) idę na skróty wzdłuż regałów w trzask migawki, bezszelestn(i)e popraw;kilka minut przed s(e(a)n(s)em wpadam w panikę, która łapie mnie za nadgarstek - nie mam (przypi)s(ł)ów, zapomniałam rękawiczek. Liczę, na palcach raz dwa, ćwiczę, do piątej będzie już po wszyst.kimkolwiek miałaby być dziś złota godzi/na próbę, najwyższą. Od/zyskałam głos. Zaginam ro.ginących książek, mam porządek tam, gdzie na początku był chaos, tam, gdzie przylegały do siebie ściany (kamie)nic. Znam zdecydowanie zbyt wiele adresów wokół,
o, zgasładnie na
dnie, na dniach, z naddatkiem.

piątek, 5 stycznia 2018

La mantequilla.



Z/nów się dziwię ostatniej cyfrze w dacie, znów uparcie poprawiam gru.dzień na styczeń, który przyszedł bezszelestnie, kładąc się długim cieniem na wspomnieniu brudnego śniegu i na jasnym piasku. Przyszedł w języku, w którym zamieniam się w słuch i w temperaturę, która rośnie. Dobrze nam tak, przecież nie może być gorzej, zaraz przepadnie, w przypływie słońca stracę twarz. Sen. Nawet obcy pokój wypełnić może morze,
które zabiera głos, który zapomina
się na zakrętach, który
zbiega ze schodów kradnąc ostatnie
sło/wo
-łam.