czwartek, 9 marca 2023

Errer.

 


Off the mat, off we go, właściwie nie wiem, jak dalece zbliżyć można do siebie definicję podróży i bezruchu. Rozlepiam rozbłysk. Brakuje mi światła, a może właśnie brakuje mi kerningu i osuwam się po bezszeryfowym zboczu, błądzę po szpalcie, idę w zaparte, ścieram podeszwy codziennie na tej samej, wymuszonej trasie, jestem w transie, a w międzyczasie (t)r(w)onię, martwieję, cierpnę i przełykam nachlorowane odtlenione powietrze, z przymkniętymi oczami sp(r)aw(i)am kilka płyt w rozdział, monitoruję wypiętrzenia i marznę, kaszlę, po drugiej stronie -już duszno; znad wyspy unosi się wiosna, przy ścianie dociera do mnie nienaturalne wygięcie, pogłębienie, które w ogóle nie licuje z listwą.
Mimo wszystko, rozprasowuję asany od oddechu, blokuję wełnę i rozwlekam szwy, wychodzę szeroko rozstawiając palce dłoni, nikt mnie jeszcze nie nakłonił - a wystarczyło nakłuć.

Od marca można się już tylko o(d)sunąć w południowo-wschodnie porównanie, w pół do linii zmiany Warty.