czwartek, 21 kwietnia 2016

.forestier




Na skrzyżowaniu cięcia i tarcia spotykają się duszne znaki biegnące w prze(po)wietrz(o)ną zieleń. Nie wiesz? Nie ma pustki, są dwie najwyższe wieże, wiara, że wiem, że wszystko rozch(ł)odzi się jak buty rozbijane prawidłami. Jak skó.ranna, eko(nie)logicznie zdarta z kości(ołów), wszelkie najcięższe zbrodnie i metale, wśród nich całe złoto, szeregi wieczornych od/blasków. Każde słowo zawiera w sobie łańcuchy otuchy, najcieplejsze, najcieńsze komórkowe ściany, migotliwe przedsionki, słowem: nas.troje rozkwitające wzdłuż tulipanów o kruchych, bladych płatkach. Każde wietrzne zmiany światła łamią rzeki, zwłaszcza Martwą Wisłę. Z natury w.zbieram słowa/mi lekko, chociaż w dialekcie, w którym nikt nie zechce udzielać lekcji, nawet tej najbardziej prywatnej. Tnę opuszki palców własnej dłoni obcymi paznokciami, łokciami chcę rozepchnąć dzień do granic niepokoju i o(s)calenia. Przystrajam się w cudze sny i swetry zawieszone na drucianych wieszakach, implikujących na zmianę: szelesty i ciszę.
Nic nie słyszę, biegnę w to coś, co zrywa mnie z pościeli w kolorze morza, w tym słodkim anihilowanym t.rwaniu terminali przylotów. Najwyższy(ch).
Czas.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

.câlin


Blilżej. Leżenie prosto w załamanie sufi.tu,  ça suffit! Noc. I.dzie(ń) nowe, bowiem jednym tchem, mo,że nawet jednym słowem -zachodzę w głow(i)ę(c) słyszałam, że p(ośpi)ech poniża; (w) prze(r)wie.trzyłam te dwie (trzecie) własnych z(a)dań, które, choć utulone, nieusłuchane, puchną. Pusto za granicą prostego horyzontu. Miękkie światło wpada kolejowo w kolejne ok(n)a (d,ach) wokół herbaty; poza tym stół rozsypuje w żura.winę i promiennie, asekuracyjnie senne światło, to stąd biegnie dotąd biernie kwiecierń, biorę oddech, czy.li taki przeciąg, który osiada na skórze, czy dłużej? Krzyk, a pojutrze letnia woda rozjaśni letnią temperaturę; czuję, że osiedla usidlają mnie do dna, słyszę o krok od nocy suche trzaski jasnych mebli, blizny (pilś)n(i)owych płyt, po starciu z najnowszym szkłem, z wysokiego "c"okolwiek to znaczy;
zacznijmy w tym rytmie, w nietakcie, zacznijmy inaczej, kontynuujmy na trzy (ot)warte
liczę (na) rany, poranki i po.rachunki, odsuwam za-słony wokół szybu, który uwiera.

piątek, 1 kwietnia 2016

.convoité


Gdybym szukała odpowiedzi, która zamknie usta wszystkim interpunkcyjnym znakom i zakłusom pytań, napisałabym, że to z potrzeby ciepła. Z cienkiej tkliwości zapóźnionych tkanek.
To miasto mnie przygnało by przygnieść, rozpieściło by rozsnuć na wyrecytowanych bezbłędnie liniach tramwajowych, zakrzywianych poufnie przez tajne przejścia naziemne, podwodne łod.zielone i niebieskie.
Jestem. Przepływają przeze mnie listy, litry herbaty i wysuszone kwia.tyle tylko, by pochować nadgarstki pod prążkowane swetry, pod letnie sukienki i wystudzoną kawę, kwaśną, prześnioną w plastr,ach, cytryny, w ryżowych płatkach skóry spadającej ze skał na skalę światłowodową, lodowrzącą, i-krą, gnającą na łeb na szyję i przędę, a przodem przycinam ściegi warg, głód paznokci, udawane roz.prosze.nie, dziękuję.

Gdynia, Czarny Koń kilku szwedzkich opowieści, pastelowa krata, M.