środa, 3 kwietnia 2019

L'instar.


Dni tak(n)ie-szczęśliwe, naprawdę(,) nie dzieje się nic, a do końca pozostaje coraz mniej światła rzuconego wprost na białą, niegościnną ścianę. Wyrzuty już wkrótce zamienię na odpływy, na razie rzeka i wąskie (za)kładki z wdziękiem uginające się pod naporem naręczy tego, co nie więdnie. Nieprzeciętnie skracam sobie drogę, ucinam, choć boli, kiedy po angielsku stoją w progu, potykam się o łodygi, co z ust spijają mętne powid(ł)oki, gdy po francusku odklejają od podłoża przy starcie samolotu wszystko, od czego starłam sobie naskórek. Teraz zsypię sól w głębokie bruzdy, na granicy płytki(ch) schodzi cie(r)ń. Jesteś tym co
wiesz?