wtorek, 31 października 2017

Dinamarca.



W (u)lotn(icz)ej telefonicznej (pe)r( s)eparacji, zawieszeniu na zgięciu taśmy izolacyjnej, oddycham wciąż nie/swojo, wijąc e(k)lekt(r)yczne gniazdo w kącie pokoju gdy odbierasz telefon w samolotowym trybie, świecąc prosto w oczy po(d)ręczną latarką; mam ciężką rękę gdy odpisuję ze środka snu, zbiegając po schodach na rozświetlony jesienią chodnik(t). Nic dwa razy, a już min/ust pięć, mnóstwo słów, które trafiają w punkt światła w parku, wśród liści i kłód położonych lekką ręką wzdłuż ławek. Z morza zabawek po/zo/staje mi jedynie drewno stołu, pod którym nie trzymamy się już za ręce, na/m/nie wolno, ławka przystanku, coraz szybciej zakręcamy w stronę ostatnich oceanów. Są wyspy, a-to-le piej przeczekać, jest występny, wysokopienny wysyp pomysłów. W drogę.

wtorek, 17 października 2017

El crucigrama.



Ja także
pamiętam strach i (s)kurczliwość dokuczliwych ścięgien. Wśród sufitów dominują szklane, minus sto(pni), na pniu wrze opowieść o końcu lata wciśniętego w (pr)ost(r)y kąt kieszeni płaszcza. Zwłaszcza dziś łagodnie skaczę w (l)iście bezlitosne frazy(l), kurczę sylaby, (nur)k(n)uję. Powinnam bardziej legato, wyżej podnieść głowę, lekko milczeć w punkcie pauz, nie tracić oddechu. A ja biegnę, spóźnio.na pociąg, niewłaściwym torem mija peron i kilka zdań wymienionych niezdarnie pod osłoną drzewa. Śpiewam, zawieszo.na.jniższej gałęzi, wzr.okiem
o,patrz.ności, widzę koniec.

środa, 4 października 2017

^



W żarliwie znoszonym płaszczu podszytym wybrzeżem o(d)grzewam stare kości,cho zbiegam po dusznych schodach zda(rze)ń, intonuję inaczej, przeważnie szaro; milczę zwięźle, rozwlekam się w przecinkach i wokół orzeczeń, przeczę podstawowym prawom, wybucham w geście (re)kapitulacji. Dzisiaj pójdziemy w le
wo, wyjdziemy na przeciw mitochondriom, które kurczą się od chandry i bez/rad(n)ości. Nie mam zdania, mam całe akapity, które niekiedy nieopatrznie kalku(lu)ję w paragrafy. Nie potrafię prze(d)/stawić się doszczętnie na linii zmiany daty. Południk zero, godzina pierwsza czasu, który nie przynależy do żadnej ze stref.
Unoszę brew ostrym łukiem, łagodnym zakrętem układam odpowiedzi.