poniedziałek, 14 maja 2018

Rezolwenta.




Wi(a)d(o)mo: nie chodziło nam wtedy o mózg, żadną z muz, wtedy chodziło nam o serce, ono drgało na schodach pod adresem, który pamiętam do dziś. Kilka cyfr i jedna litera, która zamiera na granicy alfabe-tu. Trwać, trzymać się za ręce (pod tym stołem, jak zalecał Bruno S.), bo inaczej nie ma już s(e)n(s)u, nie ma perspektywy, z której można by bezpiecznie spojrzeć, są tylko kruche mosty, które rezonują każdym rokiem, które budują nam kładki nad łódkami powiek, wiążą rzęsy nad rzekami łez. Każdy z(a)mysł jest winny temu osuwaniu się w noc, temu st(r)udzeniu. Każdy ruch zbliża nas do powro.tu, choć historia zna takie regresy. Teraz drgania, kołatanie do drzwi, żebra ułożone w znak (za
późno na) signum temporis.

czwartek, 10 maja 2018

Eixample.




Na przykład: za/woła(ła)m. Zapomniałeś? Wolałabym nie, wolałbyś pamiętać te rosnące w siłę ramiona, rachityczne konwalie. Zaginać rogi jednakowych ulic, wnikać w tkanki, znikać w bramach, łapać podwórka na gorący.ch(ł)odnikach, wy/stawać w drodze na lot(nisko). Pisać, pisać, lepiej(.) le/pić słowa, (ło)wić wszystko-(je)dno.c. W dzień, w którym nie poszłam na wernis/aż; zostałam tu obserwując, jak światło przesuwa się po ścianach. Uciekają cienie; zaczekasz? Mdło-tło, mini-mantra, minimalne draśnięcie. Cienka linia zadrapana od frustracji do atrakcji. Gra/nic,a reministencje, stancje, (w)akacje, te (tr)akcje, które lecą na szyję, po kolei, na dno, upadną i nie pozostanie nam już nic innego, jak (się) po/zbierać, zmieścić w mieście, które biegnie od morza do lotniska. Z(a)wrotność, w nocy, której prawie nie pamiętam. A te/raz? Lato to taka wiosna, która sta(r)ła się (z) ciałem. Zamieszkasz (międ)z(y) nami?