sobota, 14 lipca 2012

Un leurre.

Byłam zbyt blisko, zapomniałam wszystko, kradnąc jedynie kilka melodii- ot, nic ponad zmęczony stukot walizki, szelesty dusznych zasłon, bezdźwięczną pościel.
(Prze)Wróciłam drzewa, litery, nieba i kartki.
Jaskółki, wartkie strumienie wód przemienianych z rzadka w herbaty. Poza tym, centralne punkty tego miasta, które zarasta starannie ułożoną warstwą bluszczu-czuję, jak przenika pod skórę, jak kiełkuje zostawiając co kilka kroków ostrzeżenia z pogranicza oskarżenia, bez wytchnienia, uniemożliwiając mi dojście do siebie, dojście do głosu.
Spośród osób, wybieram przejrzane, przejrzałe pierwsze.
I (p)od nie-chcenia wtulenia w mar-twe natury.