środa, 17 sierpnia 2022

Le laiton.





Ślady obecności tak cienkie, że można je, wraz z naskórkiem, zdrapać z politury. Uparłam się na suche wióry zalewane mocną kawą, za sprawą których zmieniam stan skupienia. Zalewa mnie krew, którą trzymam krótko, w sam raz na rzemieślnicze przemieszczenie z powyłamywanymi zamkami. Forsuję wąską strużkę wody, przepływającą między palcami lewej ręki, łamię płytki na drobne nominały. Minęło nam lato. Rosnę od ud, unikam światła, parzę palce i przez rzęsy prześwietlam zaprzeczenia. Nigdy jeszcze tak głośno deszcz nie zamieniał się w strużyny.