wtorek, 22 sierpnia 2017

a-rithist.



Za-wartość rozmieniam na uwagi redakcyjne, nowe pokusy dyskusji i korespondencji zamkniętej w punktach spotkań; utykam na słowo i łkam wzdłuż długich list rozmiłowanych w przestrzeni, spękanych luster odbijających się echem od kalendarza, który wskazał dwa lata, dwie wiosny, blisko trzeciej, wpadającej już przez okna, jesieni. W sieni mamy porozrzucane płaszcze, kilka par butów, które odbijają światło, zakurzony Zamek, do którego zgubiliśmy klucz.
Więc kluczę, licząc sekretnie na szczęśliwe końce (rzęs). Pamiętam jak dzisiaj jak kuchenna framuga spokojnie i ciepło przyjęła nasze pierwsze wymiany zdań rozproszone późnym wieczorem. Pamiętam zjednoczone stany zielonej herbaty, oceaniczny przypływ obserwowany znad map. Nie/wiele zo/stało. Od szczytu do dna dzielą mnie dwa słowa, które zamieniam, skręcając kostki w niewłaściwą (s)t(r)onę.

sobota, 12 sierpnia 2017

Ceilidh.




Do zobaczenia została nam kosm/etyczna zmiana linii, z jasnoniebieskiej na ciemnozieloną, drobnozmieloną kawą niemiło(siernie) rozpuszczoną w odchudzonym mleku. Lekkie (z)bieg.anie schodami w dół, keep right równo-ważę wymijając(o), z lewej. Spieszę się, od początku do swoich pięciu (minut odchodzenia od) zmy/słów, ruchome (schody) sześć i pół do terminala 4 i 1, 2, 3. M(oj)a-tematyka: za pięć dwunasta, porwana przez wiatr, w dodatku, powrot(n)y; kuchennymi drzwiami, bocznym wejściem, zepsutym zamkiem, opuszczoną przestrzenią od okna do ramion.  Z głębi wpół złapanej na otwarciu walizki, ja(k)sięga wzrok w szeregu interpunkcyjnych znaków, punktualnie za/
wróciłam pod czerwoną maskę ro/zmów(,) milczenia.
Plastikowe szyby szyb ulatujące pod naporem dźwięku, dziesięciu tonów, w których tonę, kiedy mówisz do mnie, zabierasz (wy)głos, szept.aż ideo/graficz.nie, rozumiem nic. Zdrapuję resztki znaczeń z przedniej szyby, przemoczona do ostatnich nóg, zaczytana od deski rozdzielczej do tej kwatery okna, która nie przestaje mrugać. Za okna.mi/ja odłamki, drobne resztki ciszy rozkruszane w palcach, rozcierane na zmęczonej skórze szerokich foteli; (jak) na dłoni widać, co zostało z deszczu pod płaszczykiem (la.ta). Wciśnięta w kąt jesień rozprostuje kości i języki,
ro-zwiąże.