poniedziałek, 19 lipca 2021

Savrulanlar.

 


Rzek(ł)i w(y)padają słowo po słowie(sz) do wody rzucanej na wiatr, piaskiem prosto w oczy,wiste załamania zatok, w alergiczne drgania rąk nienawykłych do snu.cia się po leśnych ścieżkach, po igliwiu agresywnie trącym wewnętrzne strony powiek, kierownice i zapasowe otwieracze, kapryśne kapsle, przetarte korki i zaśnieżone urwanym sygnałem podwórza. W czerwonym, migającym świetle nie powtarzasz się, każde potencjalnie znajome zdanie okazuje się cudze, chce wejść między podmiot i orzeczenie, chce przedawkować przydawki, zamieszkać w ostatnim meandrze okrzyku, chce odetchnąć, odpocząć, zniknąć, zawikłać, chce zadać pytaniami drobne szarpane rany na łapach, na łeb, na szyję grubym ściegiem, biegnę dokąd dosięgnę, grubo ociosano ogród, ogrodzenie i sad.