środa, 28 marca 2018

Choucas.




Wszystko między nami wydarza się w polszczyźnie. To już? Przecież nie będziemy trzaskać drzwiami, nie będziemy płakać nad przegotowaną wodą. Łkać nad herbatą stygnącą w kącie pokoju, nieładnie. To już? Przestań. Łzawię pod górnymi rzęsami, czasem chciałabym przenieść się w czasie do czereśni i tego przejaśnionego słońcem popołudnia, które zrzuciło klucz ptaków, mgnienia na szczycie schodów, kwiaty, którym nie pozwoliłam us(ch)nąć, zawieszając je(dwab) u sufitu. Spadł(y), a mnie dopadła zima, która nie mija. To już?
Czy rzeczywiście chciałabym tam wrócić? W punkt, w którym wszystko rozszczepiało się bezboleśnie, gdzie demarkacyjne linie ży.ciasno wetknięte między o/kładki znaczyły najsłodszy z miesięcy? Nic
nie pozostało, tylko schody, których nie liczę, którymi w przeciwnym kierunku ni(t)knę.
Już nie.

poniedziałek, 19 marca 2018

Retrieve.


O(czy)twiera(ją) mi drzwi niskie, punktowe światło kilka metrów nad chodnikiem, otwiera mi o(k)n,a ja jeszcze nie policzyłam wszystkich schodów, jeszcze po policzkach spływa kawa z końców rzęs, na siatkówce zostają fu(s)sy. Wolna sobota, niedziela wolna od
słów; powietrze w halach dworca drży zimniej(,) niż(,) straszny spadek ciśnienia, ka.wa/łkam.i zalega(m) w kątach nie/pokoju, przechodzę lekką ręką od dywanów do mat(owego światła). Nic się nie zmienia w kształ.cie.niach rzucanych na przeciwległą ścianę w środku nocy.
Jeszcze dzień, coraz cierpliwszy, czekający na wieczór na rogach ulic, na m.rok, pogodny, znajdujący rozwiązanie, znajdujący uzasadnienie.ch ciepło dalej krzepnie w płaszczach.