środa, 4 kwietnia 2018

El anillo.




Nie ronię nic, tylko długie skrzepy bolesnych g(ł)odzin dziurawią noce. Jak na robotnicę ostatniej godziny przystało, przystaję w paśmie świat(ł)a; niełatwe to zadanie, wychodzę po angielsku po drugiej zwrotce pieśni, która nie skończy się aż do świtu, wychodzę w d(r)eszcz, nucąc jeszcze żywe Słowo. Ogrzewam się w cieple tego Światła, tego oczekiwania, które po raz kolejny się ziściło. Iść? Może jeszcze zostanę, nie ma już morza, są tylko oceany i światło. Między oce-a-na.mi(nęło) mnóstwo zdań, wymienionych w kolejności (alfab)etycznej, zgodnie z wytycznymi, które wkładasz mi w usta, pod parasolem, który kruszy nam na rzęs,ach trzecią zasadę dynamiki. Jesz.cze wczoraj mogło, dziś mdło i wszystko (je)dno. Mijasz falami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz