piątek, 5 stycznia 2018

La mantequilla.



Z/nów się dziwię ostatniej cyfrze w dacie, znów uparcie poprawiam gru.dzień na styczeń, który przyszedł bezszelestnie, kładąc się długim cieniem na wspomnieniu brudnego śniegu i na jasnym piasku. Przyszedł w języku, w którym zamieniam się w słuch i w temperaturę, która rośnie. Dobrze nam tak, przecież nie może być gorzej, zaraz przepadnie, w przypływie słońca stracę twarz. Sen. Nawet obcy pokój wypełnić może morze,
które zabiera głos, który zapomina
się na zakrętach, który
zbiega ze schodów kradnąc ostatnie
sło/wo
-łam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz