wtorek, 22 sierpnia 2017

a-rithist.



Za-wartość rozmieniam na uwagi redakcyjne, nowe pokusy dyskusji i korespondencji zamkniętej w punktach spotkań; utykam na słowo i łkam wzdłuż długich list rozmiłowanych w przestrzeni, spękanych luster odbijających się echem od kalendarza, który wskazał dwa lata, dwie wiosny, blisko trzeciej, wpadającej już przez okna, jesieni. W sieni mamy porozrzucane płaszcze, kilka par butów, które odbijają światło, zakurzony Zamek, do którego zgubiliśmy klucz.
Więc kluczę, licząc sekretnie na szczęśliwe końce (rzęs). Pamiętam jak dzisiaj jak kuchenna framuga spokojnie i ciepło przyjęła nasze pierwsze wymiany zdań rozproszone późnym wieczorem. Pamiętam zjednoczone stany zielonej herbaty, oceaniczny przypływ obserwowany znad map. Nie/wiele zo/stało. Od szczytu do dna dzielą mnie dwa słowa, które zamieniam, skręcając kostki w niewłaściwą (s)t(r)onę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz