poniedziałek, 9 listopada 2015

Le malin.





Trzydzieści jeden. Dokładnie pamiętam tę przestrzeń w samym środku troski, kamiennego chłodu, kamienicznej ciszy. Słysz. Słyszysz? Morze nigdy jeszcze nie było tak niecierpliwe; dziwię się samej (o)sobie, trzeciej, mnogiej, rozproszonej między wieloziarnistą plażą, a wielko-dusznym sercem zamkniętym w rogu pokoju. Rozstrojenie, zdejmowanie kolejnych zatrzasków, kruchy wrzask w kącie ucha na granicy oddechu. Nie spieszy mi się, ucieka ostatni przystanek. Przynajmniej ja(dę), nigdy jeszcze nie było tak blisko bli.znamion, zarazków i trosk.

31.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz