niedziela, 27 kwietnia 2014

Le fil.

Zawsze fragment. Ten, który od skóry sieje łzy i zamęt, zbiera (się na) deszcz. Wychodzę, jak o(k)no, na słoneczną stronę ogrodu, na pocztę w liściach, poczet pocią.gubię dłonie, roz-padam, rozkładam ręce od miesięcy na cztery części pierwsze, tak(to(w)nie)na ciszę i szum, recycling, może i dostęp do tego, które łagodnieje od konturów o zmierzchu, który(m) kwitnie bez(.) przeszkód falam.i wierzchem dłoni wyostrzyło spojrzenia; patrzy, rysy (na) twarzy na słowo honorowych przemilczeń, dopowiedzeń o krok od odpowiedzi. Płaszcz się, przeciwdreszczowe zamieci(one) pod dywan schnące, za ręce błądzące cienie.m.atki, która odcho.dziś na górę chowa poza zasięgiem ramion, imię i znamię, uzależnienia i urazę.
Zaraz nie wracam, zdążę, uderzam i za(m)rażam.
Zbieram czerwień i wszystkie pozostałe podstawowe zaba(r)wienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz