piątek, 3 stycznia 2014

Les quadruplés .

Od nadmiaru głowa mnie(,) boleśnie. Trzaśnie za.słona słodko spadła z ramion na podłogi, ginie wokół łyżek stołowych nóg, zmęczonych zimą stóp, łokci, każdą miarą; poranione kr(wawi)ą kolana wiązką błękitnego załamania nerwu na granicy skóry. Łagodnie. Reflektujesz na takie odbicie od do góry głowa jak ręce ciężka, zmierza w stronę przygryzionych palcówarg, nasady traw, zadziera ze mną i mnie, zza rogu zagina granicę. Widzę tylko zaspy drzew, wrzenie horyzon.tu, pierwsze wejrzenie, które nie zakocha, niczym osta-tnie
poże.gnanie. Przećwiczyłam załamywanie dłoni, otwarte(j). Bicie z myślami, umywanie rąk, ujmowanie w dwa palce każdej drobnej walki, kreślonej nadgarstkiem, tą garstką, która nie ginie, ogniskuje, skutkuje światłem.

Ł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz