poniedziałek, 30 września 2013
Une flèche.
Pamiętaj, nawet gdy szlocham, szeptam tam, gdzie nie o(d)suniemy się od krawędzi peronu, będziemy trwać i tkwić, uparcie, jak wylatujące spomiędzy palców otwartej nagle dłoni, pospiesznie stygnące(j), lodowce, lodowce i warkocze wodospadów, pełne nadziei wstążki chłodnej wody, wody zamkniętej w chmurach, w kroplach, które znaczą najwłaściwszą z ulic. Tonę, to nic, sen o spadaniu z czeluści kocich źrenic w przepaście tęczówek, chodnika. Jeśli podróże, to przenika-nie w samo dno kałuż, Adresy znaczone w przestrzeni kopert bladych jak strach, zamienimy (się) miejsca(mi) z Morzem i Słońcem, morze-my, traktować trwanie jak proces odwrotny do próby oddechu, zwłaszcza wtedy, gdy
powietrze wietrzne i pogodnie chłodne do
zobaczenia, na-tych-miast, tam, gdzie biegnie jesień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
kocham Cię.
OdpowiedzUsuńTY jesteś Domem.
Dom rozrasta się wzdłuż odległości, która nas tnie. Jestem. Byłyśmy dziś na Gołębiej, sprawdziłam. Styczniowa herbata wciąż szeleści. Marz(n)ę.
OdpowiedzUsuń