niedziela, 4 sierpnia 2013

La veine.




Głuchy trzask, wyjątkowo ostre światło. Lód kruszony z pasją czy topiony bez przekonania(.) ostatni przystanek w świetle wsch(ł)odu, dalekiego. Szyba przepływająca w cienką strugę deszczu; nie mieszczą się w głowie odpowiedzi, o dwie za blisko. Wszystko rośnie i (l)śni, cokolwiek zadrży, nie zdąży zgasnąć. Zasnąć, schować twarz w obcych dłoniach, powtykać do ob(e)c(n)ego słownika własne imię, i mieć zdecydowanie zbyt wiele na.dziei. Po niedzieli przychodzi dzielić na
wtorek. Na wtorek  i wieczorem.

2 komentarze:

  1. Kocham twoją poezję odkąd pamiętam, mogłabym spytać o jedną rzecz? Wiersze, które tworzysz są raczej przelanymi na papier emocjami, niekoniecznie zawsze mają jakiś konkretny temat, sens, czy to wersy, które tworzysz żeby przekazać coś konkretnego, nic nie jest przypadkowe, nieprzemyślne?

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga K., dziękuję za potok ocieplonych niezwykle wnikliwie słów.... miło mi, że wracasz... poezja, którą piszę, która pisze przeze mnie bardzo rzadko wygląda z szuflad.Tutaj łapię oddech, owszem, nijak przypadkowy, nawet, jeśli tonę w strumieniu półświadomości, okruszkach, otarciach, braku.

    OdpowiedzUsuń