wtorek, 20 sierpnia 2013

La crue.



Zburzenie. Rozpromienienie. Wszystkie rozmowy rozmieniane na drobne na bilet, wszystkie przekręcone w obcych zamkach klucze, tłuczone szkło wszędzie rani podobnie, wszystko (je)dno, jedynie bruk stuka, a walizka nie traci na wadze. Prędzej ja stracę- deszcz spadł, deszcz podniósł poprzeczkę
bardzo wysoko
zawieszono na oku mam zakuszone schody i dachy; dni (z)noszenia walizki dały się we znaki czasu zaprzeszłego, przeszłam, zwłaszcza gdy noce mijały w przeciągu i szybko. Wszystkie podłogi i  łóżka, och, można by(ć.) mnożyć przykłady pościeli zakładanej prawą do prawej strony świata, na wschód. Szybki ch(ł)ód, ład autostrad i straty, poza tym tramwaj wszędzie ucieka w ostatniej chwili, (później przychodzi taki moment, gdy ma się bardzo dużo czasu na oddech). Herbata wszędzie patrzy w oczy cienkim swetrom. Herbata oskarżycielsko stygnie pod dyktando wiatru, zwłaszcza, że kawa z mlekiem. Mleko z kawą. Z mlekiem matki kruche kładki nad wezbraną wodą. Rozgotowaną, do unudzenia w stu stopniach. Do złudzenia podobnie, do bólu inaczej się spaceruje, się gubi cień, się płacze, nie można wrócić, to nie są powroty. Jest inaczej, a zmianie uległo zwłaszcza ciche tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz