niedziela, 21 lipca 2013

La vésanie.



Cień. Łagodnym głosem stawiać na ostrzu noża, nie można dłużej niż kilka przecznic, nie można nic, nic ponad wahania i sen spadający miękko w okolice łóżka nad ranem. Nie można samej, choć można samemu, tak podobno łatwiej, adekwatniej i ciszej. Rozsądek zaniemówił, a porządek znalazł właścicielkę znacznie bardziej g(ł)odną uwagi. Za wysokie fale, choć morze spokojne, jak wtedy gdy

dzień. Najcierpliwsza przestrzeń tygodnia głodnego spotkań i otarć zwanych dotykiem. Jeszcze miesiąc i przywyknę jeszcze kilka lat i uczynię wiosnę samym środkiem zimy. Widzimy (się), jakby jaśniej, wyraźniej, ostatecznie, czy ostentacyjnie. Każda niedziela kończy się wtorkiem, który z(n)aczy.na.s

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz