czwartek, 18 lipca 2013

Un tortionnaire.




Nie zdążyłam jeszcze wyruszyć, a szorstki bagaż ułożony beztrosko, acz starannie, nie mieści się w głowie, nie mieści się między walizkami otwartymi szeroko jak ramiona, jak dłonie. Bilet w cztery strony świata, bilet powrotny, przecinający nad ranem w przestrzeni tuż nad raną zadaną do domu, do pokoju pokrytego kruchą warstwą jasnej kuchni i niebieskiego ciała. Ostre światło, które łatwo zinterpretować błędnie, jak tę ciszę, która będzie, która drga niespiesznie zawieszona na ramionach, opadających dłoniach,  i podciętych skrzydłach. Straszydła, nie potwory spod szerokich łóżek w duszę, cierpliwą i ciasną, jak horyzont, jak sen.

2 komentarze:

  1. Czuć zdjęcie mimo, że nie słychać wody obijającej się o molo

    OdpowiedzUsuń
  2. Słychać szelest, bardzo głośny. To jesień.

    OdpowiedzUsuń