piątek, 14 czerwca 2013

L'honte.


Zagłębienie mchu, miejsce, w którym serce wychodzi z siebie i płynie w najchłodniejszą stronę, łapie powietrze spokojnie, upojone wiatrem, który zawsze w oczy, łzawiące i pełne
księżyca, książek, i tych opowieści, które nie zasłużyły jeszcze na dwa głosy
cisza, słychać najdrobniejszy szelest, to szarość, która czyni za dość nocy,
końce słońca i porządek zaprowadzony przez deszcz na sam szczyt
rozpaczy, nie patrzy się za siebie, zwłaszcza poza granicami
światła.
Tli się jeszcze wdzięczne migotanie nieba, morskiego od koloru
skóry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz