poniedziałek, 27 maja 2013

L'écartement.


Poszukiwania, od końców rzęs do skutku, snując się smutkiem do początku maja, wiosny, tej, najwiosenniejszej z wiosen, tej oczami Brunona S., wiosny, która kwitnie, koloruje, drży na wietrze, oplata nieopamiętaniem duszny asfalt. Miast niej pozostawione na komodzie chłodne wspomnienia konwalii i bzu w kolorze ataku lęku i duszności. I zapał mdlący i mydlący oczy, i miłość, która oddycha, pije mleko i rośnie, w każdym miejscu, gdzie zaśnie, pozostawiając ciepły ślad obecności na wpół kociej, na wpół jeszcze dziecięcej.
Jestem deszczem i spływam po nadgarstkach zgodnie z gradientem stężeń drżę i przenikam,
zapadam policzkami w sen, już policzyłam chmury.

2 komentarze:

  1. piszesz najpiękniej. rozumiesz słowa najdogłębniej, rozbierasz je najsubtelniej, najzdolniej, najwłaściwiej, jesteś piękna w tym, co piszesz, o czymkolwiek byś nie pisała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trwa we mnie rozrywające i uporczywe bezsłowie, tak trudno mi...
    dziękuję, za dziś, za chwilę.

    OdpowiedzUsuń