Dzisiaj wracam, dziś przypłacam słodko nadwątlonym zdrowiem, dziś wiele milczę, oddycham ciepłem znad herbaty, niewiele powiem. Bowiem powielę wesele dni najbliższych, dni przyszłych, dni minionych, w Tamizie utopionych, utopijnych nad Sekwaną. Niech się staną, niech się stają, codziennie inaczej, codziennie spoglądam, więc widzę, więc patrzę.
Wyszłam z siebie. Wyczaruję. Odchoruję. Wybaczę.
Także Londyn, także płacze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz