piątek, 13 września 2019

Längtan.


26.
No proszę, a jednak, wejdź. Jakby ktoś otworzył okno, wpuścił powietrze, zrobił prze/ciągły wdech-wydech, iskra, woda na młyn, zaświecone światło w pokoju, w którym nigdy nie odsłania się zasłon. Reflektory samochodu, d(r)eszcz, pamiętam wszystko i niczego już nie zapomnę.Wróciłam z bardzo długiej podróży do domu, który zdążył zmienić adres, język i melodię, w której zadaje się pytani?a minione drobne noszę do dziś w nadziei na denominację, skręcam w lewo między wolnym żebrem a (jej wyso)kością udową, nie udało mi się wybrnąć z natłoku czarnej kawy bohatersko, wypluwam fus(s)y w brudną chusteczkę i psuję krew, fermentuję mleko, zamieniam się w bakterie, prątki i pałeczki, śnię i sieję pleśń, która smakuje mdło i słodko, jak spotkanie, po którym już tylko potop po to, żeby
zgasło światło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz