piątek, 22 września 2017

*




Tam, gdzie chodzi się po ścianach, z perspektywy podłogi, man/truję sufit. Najdłuższe dni chylące się w stronę nocnych drzew (o)koło południa. Ramy łóżek tworzą trójkąty, rzucają cienie wprost pod oczy. Osocze, osaczenie. (P)o(d)krążone żyły. Martwy b/rak wskazówek, nadmiar czasłów.W puste miejsca w(y)stawiłam nagie znaki - najpierw na próbę, a następnie na sprzedaż - uwięzione między szczeblami drabiny czasów, bytów i nieodbytych rozmów; tam utknęła(m.iąc  się) na/gle, na gałęzi,mn.odległość mierzy się w długościach korytarza, centymentry sześcienne spadają d(r)eszczem. Zimna noc, najgłośniejsza ze wszystkich zamkniętych w tym niebiesko-szarym pudełku, w którym jestem tylko sumą skolioz i czołowych płatów wątroby. Jestem wart(k)a tyle, ile litrów krwi zalewa mnie rwącym nurtem poranka. Poraniona, roz/anielona\, opuszczam zasłony i zamykam drz/wi.ję się wokół. Znów jestem w for
m(al)i(/g/ni)e.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz