wtorek, 11 lipca 2017

Abfal.



Długotorwałe projekty i drobne (nietakty), permanentne braki. Śliskie maski, pod którymi spływają łzy. Słona woda, najsłodsza para (but)ów(y)godna zanotowania na skrzyżowaniu kocich łbów i korkowej tablicy w biurze bez biurek, w sekretnym czterocyfrowym kodzie. Kryć się! Sprawdzam kursy walut i kursowanie pociągów, pięciu głów mi trzeba, szóstego zmysłu, od którego można odejść, by dogonić myśli. Gdybyście przyszli, zauważylibyście, że wszystko cichnie, a domy jak książki spadają z półek i pułapów sufi, tu, teraz, trzeba (się) po/zbierać. Boazeria, drobiazgi, drzazgi. Roztrzaskanymi kawałkami nie poranić (nie)obcych dłoni, dogonić brak rozkładu jazdy, planu i czasu w tym natłoku słów wypowiadanych coraz głośniej, zagłuszanych jednak przez odle.g(ł)ość i wodę, która szumi wierzchem zmierzchu. Słyszysz? Para za parą gotuje się koniec, w loco-motywach, w sznurach szkolnych mundurków, ptakach przelatujących nisko nad wieżą, z której zbiegam nieopatrznie łamiąc wszystkie palce.
U stóp lata, które mil(i)czy i odlicza/s
dn,i minu(s/t)y, sinusoidy br.akurateraz
stosownego działania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz