środa, 7 maja 2014

Si.


Jestem opakowaniem na czarną kawę i mleczne światło, tak łatwo mienię się i-skrzę miejscem w ostatnim rzędzie, już jestem pudełkiem z trudnej tektury, z wyczerpanego papieru. Biegnę tam, gdzie chłodne ręce, temperatura krzycząca prosto w oczy zeru, znieruchomiałe schody. Powody, dla których uchodzę przez zmierzch w wierzch dłoni, (na ni)by na własnej skórze kwitną te podróże w beżach i bladej zieleni, którą mieni się senne niebo. Zakosztowałam herbaty słabo rozcieńczonej w stronę niedokończonych zdań, ułamków (odejmowanych od) ust zlepionych jednym słowem. Kwitnienie jest, jak beznaczenia. I konwalie, długie rzeki roślin, niebo rości sobie prawo do muzyki środka. Spotka mnie już wyłącznie mijanie kruchej dekady, poza tym, (wz)rok, w(z)rastanie.

2 komentarze:

  1. I wish your blog would translate to english-I'm so curious to read it! I wonder if you write as beautifully as you take photos :3

    OdpowiedzUsuń
  2. (Un)fortunatelly, every language has something stronger than words, unique and absolutely untranslatable... I'm sure somehow beyond the language, in frames, in colours, you are and always will be able to find this Light I've left here.
    Thank you.

    OdpowiedzUsuń