Na jej kolanach grzęźnie szczęście, na jej podłogach Dalek(k)ie Morza, najwierniejsze Rzeki, otulające Mosty Słońce, tam gdzie po.ciąg.i stolice nie do Poznania, jeszcze Warszawa, bruk i korytarze, poprzez które podnoszą się żebra, twarz trwoni i rwie przestrzeń którą pada śnieg, oblepiający rzęsę spadającą na chłodny chodnik i srebrne dłonie. Na jej nieszczęście nie śpię coraz częściej plątając obce słowa w językach, które wywołują noc. Szeroką (i)swoją drogą.
Ł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz