Spadłam z wagi, prawdopodobnie (się) nie (się) podniosę, a rosnę, kwitnę w(e.tknięta w) sztuki tak słabe, że nie schodzą ze sceny, od.a do zet, miasta K. nie po(r)trafią, Lu., W., epitafia spisywane pospiesznie Na Paryskim wyBru.ku niebu; różn(ic)e subtelne ja(k) pierwszy śnieg zeszłej jesieni, który zbiegł z zieleni desek parkowych ławek, które nas złamały, (d)ale(j) mienił się jeszcze długo po wiośnie, właśnie gaśnie i rośnie pod stopami pod palcami biegnie krew, łabędzi śpiew serca, któremu zabrakło powietrza, Słońce, ja rosnę, ty wracasz, od-wracasz odczarowujesz puste twarzeki, wątłe plecy i wątpliwie zarysowane brw.i horyzonty, wąskie jak przejścia, przyziemnie tajemne, wciąż jestem,
słoneczniki(e)m.
z taka przyjemnoscia tu jestem, przegladam sie w kadrach i tone w slowach. pelnia.
OdpowiedzUsuńDziękuję po stokroć. W (se)dno wody, w pełni
OdpowiedzUsuńfragmentarycznej.
Całe szczęście, że można jeszcze
stracić oddech.