poniedziałek, 11 marca 2013

Le décompte.



Ostatnie miesiące, gasnące w słońcu, które sobie wyśniłam, zaginając róg tęskniącego prześcieradła sprawiły, iż zapomniałam wasze twarze i przyzwyczajenia-tak tłumnie osaczyliście dziś, czyhając na każde kolejne słowo, na odpowiedź, nim ostatecznie upadnie pytanie.
Podniosłam, przewrotnie posłusznie, niekoniecznie zresztą krzyk. Pamiętam te przeciągające się w kolejne wcielenia nieskończoności rozmowy o "Olifancie", kiedy jeszcze żadne znane mi plecy nie nosiły lekkością bytu noża, nikt nie przychodził, nikt nie wkładał w usta słów cierpkich jak niedojrzały do owocowania agrest, o zielonym pojęciu. O niepokalanym poczęciu, na początku, w przeciwieństwie do świateł kolejnych strof, nie podnosząc się z sof, rozprawialiśmy niechętnie, nieprzeciętnie siląc się na litery wzbierające bezpretensjonalną rzeką z, ot, niedaleko zakorzenionym mostem.
Okazuje się, widzisz, to nie takie proste, o wiele trudniej otwierać oczy na południe, o wiele trudniej, jednak, układanie, nie ładnie tak,
na wprost, na wspak,
na zawsze.



http://oczumorzenie.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz