wtorek, 28 sierpnia 2012

Un rebord.


Refleksje dzielone z refleksami, miarowym, matowym odbiciem, chichotem echa, co potem uśmiecha zza szyb.u stóp, wpośród nieba, od bicia serca coraz częściej kruszą się oddechy, o strzechy(ba) stołu, o(d)cienie cisz; powietrze jak dzień jak co(.)dzień złapany wpół szelestem roztrzaskanych skrzydeł, szorstki sznur chłodnych prawideł, prawienie, prawie nie, nijak zupełnie, odtajanie, zamarzanie, które boli, ściska gardło, wyśni nagłośnie, bolesnem, wiśniowe, jak najbardziej, jak najgłośniej, przycichłam.
Mgnienia rozrzewnienia, które łączy, uwspólnione zawczasu, którego nigdy jak dziś,
jak czerwcem, jak K.

3 komentarze:

  1. Brakuje mi tego charakterystycznego stukotu podczas podróży pociągiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakuje w istocie tak niewiele.... bilet. Choćby w pół strony.

    A., translation, even if cruel and destructive, helped us anyway.

    OdpowiedzUsuń