czwartek, 22 marca 2012

Un remède.

Pozostały mi zatrzaski i potrzask, niepokojące dźwięki z pogranicza udręki i głosu. Chaosu u osób wśród subpolarnych (roz)przestrzeni rozmienionych na temperatury barwionych tęczówek. Brak słów, czy jedynie bezsłowie. I.granie w świetle dnia, co się tlił, zapalił wnętrza dłoni. Własnych, K.

2 komentarze:

  1. Poznaje światło. Takie światło jest prawdopodobnie tylko w jednym miejscu w Krakowie. A o tym miejscu wiem tylko ja, Ty i K...
    Cała nasza trójka może czuć się z tym co najmniej w.y.j.ą.t.k.o.w.o.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasza sekretna (nie)wiedza nie jest jedyną wytyczną wyjątkowości. Świat(ł)a, rozsłonecznionych cieni. Po-widoków. Mimo wszystkiego jednak, jestem przekonana, iż światło zaplątało się nie w miejsce, lecz w czas. Najkruchszą z przestrzeni.

    OdpowiedzUsuń