Nie mamy nic. Nic ponad linię wschodu słońca. Słowa uleciały wprost przez przymknięte okna, ciemną, szorstką smugą. Jestem drugą, jestem nieostatnią, przedpierwszą. Tak niełatwo nieść ze sobą świat.ło, nieść w zagłębieniu odobojczykowym głuche rozmowy. Numery telefonów, adresy, interpunkcyjne i drogowe znaki czasu. Nie mnie, pół szczęścia, czy całe, wspomniane przypadło w udziale.
Udzielam się jedynie na granicach dnienia, w ciągu nocy, rzędami, pod prąd.
Nurtem rzeki, kierunkiem spokojnym, za dłoń chwyconym, z K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz