sobota, 4 lutego 2012

La tessiture.

Po.wstanie, nim opadną powzięte, wcześniej, niż zapóźnią zajęte, nim zabarwią blado najzupełniej transparentne, skrzętnie przechowywane w kieszeni chłodnego płaszcza, płaszczącego się od podszewki po sploty szalika, z norweskich ram zieloniebieskich wprost, w poprzek spomiędzy zamarzniętych szaro.rzek. I przenika, niezmiennie, nieziemsko, podnieb(ien)nie, pod stoły wkładając na poły plany za.wziętych stolic, w ćwierci przemarznięte lica.
Czas nawlekany histerycznie między palce, między labirynty niepoznanych ulic za sprawą, towarzyszeniem, zimnozimowym (wes)tchnieniem Z.

1 komentarz:

  1. dlaczego nie odpowiesz, na poprzedni komentarz..nie sądzę, by było to zbyt osobiste pytanie.

    OdpowiedzUsuń