Deszczem błękitnych spojrzeń, jeszcze, nim miną, koło mnie, nim miną kwaśną, nim zasną, w kwadrat upadłe, w krawędzi przecięcie, w wypadkowe, między prologiem a posłowiem. Cudzym słowem, własną piersią wtłaczając powietrze we wnętrze uzewnętrznione nieboskłonem w kałuży rozlanym.
Okoliczności rzutkim zbiegiem niesłychanym, kapryśną kliszą,
marznąc (nie)mniej niż K.
świetne zdjęcia :) szczególnie to pierwsze mi się mega podoba
OdpowiedzUsuńDziękuję po stokroć... (u)lubiłam je także, wszakże wietrzne.
OdpowiedzUsuń