piątek, 2 grudnia 2011
L'excuse.
Może to horror vacui, paradoksalnie, z pogranicza odwagi. Czy tęsknota, zgryzota, desperacja, niedobór słońca, obmarzanie od dłoni, utrata ciepła, listopada, rozrzewnienie grudnia. Może to noc, niemalże nieustanna, niezwykle wnikliwa, może ciężkie powietrze, lekkie szuflady, zwodnicze analogie, alergie. Może morze, wielki błękit zapleciony między końce rzęs. Otworzyłam oczy na oścież. Patrzę, choć może jedynie wyglądam, niemniej jednak, zamieniłam strony. Zamieniam. Mieszam, choć przecież nie słodzę. Już od kilku jesieni, żyjąc; żywiąc pragnienie; odciskam- prowadzę przez labirynty ulic- ciasne i kruche narracje pośród klisz.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Znając tak intensywnie pierwszą, odnajdziesz się doskonale i po drugiej stronie... wiem to. Dobrego światła...
OdpowiedzUsuńWiedzą własną zamknąłeś mi usta... gdybyś wyrażał nadzieję, zawsze mogłabym wyartykułować szereg wątpliwości...;)
OdpowiedzUsuńTym wnikliwiej, dziękuję.
Czytanie Cię to jak w inny świat przenieść się na chwilę. Dłuższą, krótszą-zawsze piękną. Nie znikaj. Bądź i przenoś...
OdpowiedzUsuńJakże krzepiące i nijak okrzepłe Twe słowa, Imienniczko. Wracać będę. Zabierać, zaprowadzać porządek, za rękę przenosić przez rzeki. Za mosty liter, dziękuję po stokroć.
OdpowiedzUsuńI życzę Ci jak najpiękniejszego dla Twojej, z tego, co zauważyłam, smutnej natury. Prowadź za rękę, prowadź.. Potrzebne to teraz..
OdpowiedzUsuń