niedziela, 13 września 2020

Les poumons.


 


Zajęłam się sobą od wątłego płomienia dogasającej świecy, zajęłam miejsce między Undertow a Riptide, unoszę się słono, a między naszymi morzami są oceany. Smakujesz jak woda, jest mi niedobrze gdy myślę, że to minie. Słodko mi w kącikach oczu, na wargach mam brokat i słowa, które wracają, a jednak kropię wszystkie kąty najprościej, najcieplej, szukam luster, błogosławionych, bo nie widziały. Dasz wiarę? Dasz rękę? Weźmiesz? Krzyżowy ogień łez wlanych do zielonej herbaty, nie, wielkie wrażenia nie mają żadnych znaczeń, znaków szczególnych szukam na dn(i)ach szuflad, na odwrocie nocy, która przedziela co dziesiąty dzień już

połowa, już piąta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz