wtorek, 9 lipca 2019

La canicule.




Jestem niekomp/letn(i)a, chociaż nieustannie gotowa do skoku w bliż, w którą powtykano klimatyzowane blizny, od głowy psuję się z wdziękiem, to z ust spływa mi sierpień, wypuszczam korzenie dymu, puszczam z nim długie wianki, białe wstążki i gipiurę oblepioną brokatem, który opalizuje do tego stopnia, że trudno patrzeć mu w oczy. Jeszcze m/nie zaskoczysz, oczyścisz i ściszysz, nie wiem, czy powrót na latającym w próżni pła(sz)czu, czy regres, czy półprogresy, w każdym razie soczewki zataczają elipsy na suficie. Sami widzicie, nic się nie zmieniło, gromadzę to, czego mi mało i miło mija mi brak, ot, lekko złapałam się za słowo, teraz kaszlę, prawie się ksztuszę, całkiem tu duszno, fair enough, grunt to otworzyć okno jak partyturę, teraz
twoja kolej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz