czwartek, 24 października 2013

L'aveugle.

Uk-ład okresowy, (bezkre)sny. Szelestna pełnia, i z.nów, żelazo, ot, bezbrzeżne Fe.stiwale wcale zabawne, (u)zupełni.e uświęcone, w stronę bliższą praw(g)dzie, się rozmijam. Kruszę z trzaskiem napowietrzone powierzchnie, które rosną, pełne palców dłoni, pełne wytartych wargumentów od ud do rzuconych kości stopni(eń) zimna, pełne ciepła (balust)rad, pustych krzeseł, o ustach okrągłych
s(to)łów, którym wyłamano blat, jestem chronicznym brakiem, chemicznym związkiem dat i utraty. Poza tym jaśnieje.sień opada za okno, traktym bardziej im bliżej do końca. Odliczanie kolejno, koleinami, aleje drzew poza nami nikną, win(n)o kofeiną, prosto w wianek z kilku szklanek, elipsa wzajemnej a.do-racji,
coraz dalej.
Nie umiem już wcale czytać miast, które mówią,
wiją i rodzą w fantomowych bólach słowa.
Płonę w stos pod sufit na słonych łąkach. Początki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz