niedziela, 19 lutego 2012

Le bourdonnement.

Odmiennie, inaczej, zyskuję czy s.tracę, zwłaszcza, że wiosna, a snu niewiele, a deszczowe niedziele dzielą się mnożąc godzinami ku nieskończoności, ku za dość czynieniu, im więcej stopni, tym topnieją westchnienia; rannie suchą stopą, kruchym mostem z półsłów, sów szelest śród gałęzi, od środy, liczę wschody od południa, od grudnia zawisłam nad Wisłą, ubrana w krawędzie, błękit, i grynszpanowe pojęcie z pogranicza (nie)świadomości.
W słońcach utopione wiadomości styczniowe, o połowach, połowie, rozlane między dywanem, a ścianą. Na nogi, od stóp wstaną, niestałością zastaną zostaną, wraz z K.

3 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że wiem co miałaś na myśli pisząc te słowa. Ale być może nie mam o tym pojęcia. Tak między nami... Ujrzawszy sesję z blondynką doszłam do wniosku, że blondynki, zwłaszsza tak jasne, rzadko goszczą na zdjęciach mających przesłanie artystyczne. Ciekawe czemu? Uważam to za błąd. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, widzisz, ja sama niezupełnie umiałabym wyplątać spomiędzy ułamków historii dominującą nić. Co nie znaczy wcale, iż Ty nie byłabyś w stanie tego uczynić... ot, zbawienne działanie dystansu. Nijak zupełnie nie powinnam zabierać głosu jako autor zdjęć z artystycznym przesłaniem, więc, własnym głosem, spod swoich palców nastukam jedynie, iż niewiele zaznałam dotąd wyjątkowo jasnych blondynek, zwłaszcza w kontekście fotograficznym, zwłaszcza tak uroczych jak powyższa.... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiosna nadchodzi, więc i tutaj wczesny powiew wiosenny w postaci uwiecznionej K. Ona - zauważcie - nie pracuje z obiektywem, to obiektyw pracuje z nią. (Koordynowany wszakże jednocześnie zgrabnie przez Sz.)
    K. z kolei tak słonecznie piękna, w tym pięknie uwieczniona.

    OdpowiedzUsuń