Wszystkie wyspy są do siebie podobne. Tak się kończy, jak się zaczął, przeżuwam tę winę i popijam mętnym osadem z przedwczorajszego śniegu. Do biegu niegotowi, w pół drogi zatrzymani, przerwał mi w pół słowa, bo wie. Słow-nikt nie wołał, nie kazał, nawet nie drgnęła im brew. Drżę i biegnę prosto w koszmarny sen, który wybudza mnie
potem będzie płacz i zgrzytanie startych szkliw. Nie wyszło mi, jeszcze się szkoli, jeszcze się tli.
Do jutra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz