piątek, 25 grudnia 2015

Le comptable.


Moją największą wadą nie będzie wzro.ku północy, ani serce cichnące conocnie, lecz kilometry drogi, nie dystans, z którym wybiegam w przyszłości, lecz ubogie słownictwo, myśli przefiltrowane przez trzy języki: zielony, wpadający delikatnie w blue hour, w l'esprit de l'escalier, w kieliszki cierpkiego, białego światła, w blade odcienie nocy.
Jest więc wyrozumiała, cierpliwa, łaskawością szczelnie oblepiła kręgi najbliższych
znajomych
utajonych
współpracujących
z-godnie. Jest głodna. Bywało chłodniej, teraz jedynie rozglądam się za swetrem przetartym na rzęsach zeszłej zimy.


piątek, 18 grudnia 2015

La mule.



Home is where your slippers are. Mimo tego pragnienia, które goni mnie wpław południków, które turla mnie po równoleżnikach, które rani równikiem szero-ko.ści; ani
pół pantofla nie znalazłam w Krakowie; jednak wracam. Między kanałem La Manche przerzucono mosty, suto rozsnuto światło. Tłem snu pozostanie zasunięta szkłem framuga okna, mdła o(d)prawa mglistych historii, rejestru stu snów niskich lotów. Tutaj chmury ulatują światłu, tutaj lata zamieniają się w odległość, ot
Uległość i pozostałe bestialskie bestsellery, wietrzne wydarzenia utrzymujące na powierzchni warstwy powietrza. Stratygrafia, stratyfikacja. Opisz i zawalcz, nazwij i poznaj, wznieś ponad dachy horyzont, brzeg.

Odliczam, liczę się ze smakiem rozgryzanych wolno spiętrzeń dni.
Do dna. Od-nowa.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

La mélisse.


Trzy-mam się jeszcze, czekam jak rzeka rozlana wokół nadgarstków, nadgranicznej strefy podwyższonego ciśnienia, ryzy-kłuję -wciąż mam pozostałości kręgłów, parzę morze herba.tymi dłońmi, które uczą się opowiadać, które z(j)adają pytania, które zdrapują lakier z czarnej ściany -żeby chociaż odrobinę zabielić te kruche celebracje, przeniesione pierzeje i odzwierciedlone ogrodzenia w narodzenia, neurotyczne Święta, które zapamiętam od trzasku opłatka. Milczenie łka, łatwo wt(ł)oczyć w oszklone szyby dale(k)kie dworce, powietrzne przestrzenie, długie korytarze, którymi zmagasz się z czasem. Dokładnie rysuję kontu.rysuję szkło, koło mnie, rozsypane na prześcieradle, dopadło mnie zajadle,
od tęskn,ot.
3.

środa, 2 grudnia 2015

La candidose.



Osie.m, a wciąż proszę o (m)nie(j). Tylko lekko, tylko ostrożnie drążę, dążę do rozkładu wyjątkowo zmiennej jazdy, pacyfistycznych batalionów, krzywd i drwin. W ustach rosną spółgłoski. Krzyczę, przecież
nie mogłabym dłużej znosić tych d;nieomal bliżej niż blisko. Śpiewam i łamię głos(kot), niskostropy, gradobijający się do komór.ek parapet, praprawda, arcydługie trwanie stra/ty/fik(a)cji, akcji, akacji, drobnych blizn, bruzd, rozłamów, załamywania nieprzyzwoicie zmarzniętych dłoni, którymi nie jestem w stanie utrzymać piór -skapują atramentem w samo sedno odkurzanych pocztówek, nieprzetartych blatów i powiek, wytartych fraz; takich powiedzeń-wytrychów, wyrachowanych zdań, fałszywych przyjaciół t(ł)u.macza, tu-rys-ty.
cz(y) nie

Przyleć. Przylgnę. Gnam.

8.