Śmie(r)ć przychodzi od stóp, stapia się z
podłożę ci pod głowę mgliste epifanie i zaśniesz, nie obudzi cię ani wyjątkowo jaskrawe światło niejasnej żarówki tuż ob(ł)ok, ani wymówki poupychane w zepsutych wnętrzach sza(r)f, w butwiejących komodach i martwiejących st(r)opach - wypadają zawsze, skrzypią w zawiasach i charczą w podłogach wieczorami, w prądach zatok, w nieżycie. Niemoc struchlała już dawno i pachnie palonym igliwiem, morze dojdzie do siebie, na fali tego, co nowe, może mnie odwiedzi nietknięta jeszcze pewność, niedoświadczona od dawna siła wiatru i woli, zlepiona z obcobrzmiących głosek w znajomych literrach i podmokłych liści,ach zielonej herbaty. Poza tym - nieustannie ten sam widok z okna, perspektywa zmian
absorbuje nadmiar badań głównych i opustoszale zrewaloryzowanych dostawek. Krwa
wiem.
"Niemoc struchlała już dawno", doskonale opisuje mój stan umysłu na dzisiejszą dzień. Inspirujace.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
morze dojdzie nie tylko do siebie, dojdzie dalej.
OdpowiedzUsuń(mam jeszcze trzy takie zdjęcia, poranne historie)