Moją największą wadą nie będzie wzro.ku północy, ani serce cichnące conocnie, lecz kilometry drogi, nie dystans, z którym wybiegam w przyszłości, lecz ubogie słownictwo, myśli przefiltrowane przez trzy języki: zielony, wpadający delikatnie w blue hour, w l'esprit de l'escalier, w kieliszki cierpkiego, białego światła, w blade odcienie nocy.
Jest więc wyrozumiała, cierpliwa, łaskawością szczelnie oblepiła kręgi najbliższych
znajomych
utajonych
współpracujących
z-godnie. Jest głodna. Bywało chłodniej, teraz jedynie rozglądam się za swetrem przetartym na rzęsach zeszłej zimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz